Witajcie przybysze blogowi! Kiedy to ja rysowałam jakieś prawdziwe zwierzęta? Prawdziwe to znaczy istniejące na naszej planecie, a nie w wymyślonych krainach i planetach. Wieki temu. Nigdy jeszcze nie próbowałam rysować tygrysa, nie licząc tego z "Kubusia Puchatka" 😊. Sama z siebie nie wzięłabym się za to, co innego dla kogoś. Łukasz chciał białego tygrysa, więc takiego dostał. Rysowanie go było świetną zabawą, więc chcę więcej takich wyzwań!
A teraz miało być o kocie. Zacznijmy krótką opowieścią...
Krótka bajka o zwierzątkach i postanowieniu
Dawno dawno temu, kiedy Pysia była mała, miała wielkie marzenie - mieć pieska. Mama Pysi piesków i innych zwierzątek w domu nie lubiła i zgodziła się dopiero po wielu wielu namowach, kiedy Pysia chodziła do pierwszej klasy. Tak w domu pojawiła się Kropka, przyniesiona przez tatę dziewczynki. Od tej pory dom państwa Pysiastych był zawsze pełen psów, które z jakiegoś powodu wiedziały, że kiedy potrzebują pomocy, powinny zgłosić się do białego klockowatego domu przy ruchliwej ulicy. W taki sposób oprócz Kropki, Pysia miała okazję zaznać w swoim życiu wiele pięknych chwil z Krecikiem, Miśkiem, Pusią i Perłą. Zwłaszcza z tą ostatnią nawiązała wielką przyjaźń. Pocieszały się nawzajem i broniły.
Już tak jest niestety, że w życiu szczęśliwe chwile przeplatają się z tymi smutnymi i tak też się stało w tym przypadku. Po kilku latach Perła zachorowała na babesziozę. Mimo usilnych starań i wprowadzonego leczenia, ukochana suczka odeszła za Tęczowy Most. Od tego dnia Pysia, nie potrafiła patrzeć na psy tak jak do tej pory. Nie chciała brać innego zwierzaka do domu. Każdy piesek przypominał jej o Perełce.
Traf chciał, że kilka lat potem tato Pysi znalazł na ulicy małego kotka, a potem przybłąkał się kolejny maluch. Od tej pory w domu państwa Pysiastych zamieszkały dwa koty. Najpierw Kitek, a potem Filusia (która jest tam do tej pory). Mama Pysi była średnio zadowolona z kotów w domu, ale potem bardzo je polubiła. Pysia obiecała za to, że skoro są dwa koty, to nie przyniesie do domu już żadnego innego zwierzaka. Od tej pory wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
KONIEC
A tak naprawdę to nie koniec. Kitek niestety po kilku latach zaginął i nie udało nam się go odnaleźć ☹️. Nie wiemy czy żyje, ale zdarza się, że kątem oka widać jak jakiś kot skacze po domu 👻(i nie jest to Filusia). Może to dziwnie, ale takie "omamy wzrokowe" mam w domu nie tylko ja.
Od zaginięcia Kitka minęło już sporo lat, w których Filusia była sama. Trzymałam się dzielnie zasady, że żadnego zwierzaka do domu nie przywlekę. Dobrze mi to szło aż do niedawna. W nocy na ulicy znaleźliśmy z Łukaszem małego czarnego kociaka. Nie mogliśmy zostawić go na pastwę losu. Myślałam na początku, że poszukamy mu na stałe innego domu, ale... hm jakimś cudem wszyscy domownicy go polubili. Takim oto sposobem Filusia przez kilka dni chodziła śmiertelnie obrażona, a mały czarny diabełek biega po domu. Dostał imię Groszek. Z pozoru może nie pasuje, ale groszek to w końcu węgiel.
tak rozpłaszczony śpi najczęściej --->
<-- nie przeszkadza mu to co się dzieje wokół
Do następnego razu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz